poniedziałek, 7 lutego 2011

Sutaszowe zmagania - pierwsze kroki

Tu opiszę co i jak i z czym :) gdy się zaczyna :

Sutasz - iba dla mnie powinien być ten szerszy, 5 mm na początek - łatwiej utrzymać w dłoni, Mam 3 mm i jakoś muszę sobie poradzić.
Igła - powinna być taka, którą się nawlecze każdego koralika - czyli cienka, koralikowa, ale z dziurką na nitkę niekoniecznie żyłkową - ja sobie kupiłam żyłkową, cieniusieńką nić i mam problem - nie widzę jej no i troszki jest niesforna - wysuwa się sama, jak to żyłka ...Po nierównej walce z nicią grubości pajęczyny podkradłam mężowi plecionkę wędkarską - mocna -30 kilo utrzyma :D - i nie śliska i jak się raz zaciągnie, to nie wysuwa się z sutaszu ani z koralika, no i jest cieniutka - ma 0,25 mm, ale, jak to plecionka - nie umiem jej nawlec w igłę koralikową ... Dlatego posłużyłam się igłą frywolitkową- tępą, ale cienką i z takim uszkiem, w które wejdzie plecionka
Nitka - mocna i cienka, najlepiej taka , która się nie wysunie sama , czyli miękka i mało sprężysta, podpatrzyłam, że sprawdzają się kolorowe nici nylonowe - plecione z włókien poliamidowych , znalazłam nawet takie - szpulka po 4 zł ... na razie jednak nie mam zamiaru kupować :D
Klej - jest konieczny! Znalazłam w skarbach mężowych UHU extra gel - co to sklei wszystko (dziwne, że nie skleił zakrętki i tubki) i tym klejem trzeba najpierw sobie końcówki sutaszowe zakleić, coby pierwsze ukłucie nie rozsznurowało sznurka ...
Szpilki i podkładka - korek, styropian, skóra - coś w czym można robótkę "zakotwiczyć" zanim się dojdzie do perfekcji  w odmierzaniu długości sutaszu przed przeszyciem ...
Cierpliwość - tej potrzeba dużo :) 
Dobry wzrok - nie posiadam, więc moja radosna twórczość haftu ma rację bytu w godzinach porannych do południowych
No i oczywiście potrzebne są koraliki z wyższej półki (najlepiej kamienie) kryształki, perełki i inne drobiazgi - ja się ograniczę do sztucznych niestety, ale za to lżejszych i mniej kosztownych, bo nie stać mnie na takie drogie hobby na tym etapie moich umiejętności :D

Dziś trzy razy zmieniałam nić i igłę i pomysł ... Jutro powtórka z rozrywki :D
Trzymajcie kciuki!

Pozdrawiam jak zwykle - serdecznie

sobota, 5 lutego 2011

Zaczęło się od wizyty Agnieszki ...

Nio właśnie. Wpadła do mnie pod koniec października sąsiadka, cobym ją nauczyła czytać szydełkowe wzory z gazetki ...

Postanowiła spróbować. No i pożyczyć chciała ode mnie szydełko i kordonek ... A, że miałam kilka sprzed dziesięciu lat tom jej pożyczyła i ... przypomniałam sobie jak to fajnie jest supłać sobie coś tam do domu .

 I tak mnie wciągnęło, że szok. Zrobiłam w biegu (miesiąc biegłam) serwetę mężowi pod choinkę
, a później ... szukając jakiś ciekawych wzorów w necie natknęłam się na wzory frywolitek!
I mnie oczarowały! Oczywiście czółenka nie posiadałam, a i wywijanie nim wydawało mi się czarną magią, ale miałam igłę - zwykłą i dość grubą i spróbowałam na tej igle. Efekt - jak tak teraz patrzę - straszny był, ale mnie, początkującej koronczarce wydał się rewelacyjny. No i od pierwszego stycznia sobie dłubię. Nakupiłam kordonków kilkanaście motków , później wyciągnęłam koraliki, których zapas (kilo) leżał sobie w szafie równo rok.
I zaczęłam te koraliki pomiędzy nitki wciągać no i tak powstały moje prototypy wisiorków, kolczyków i bransoletek ... Prototypy bom wzory czerpała z fragmentów opublikowanych w necie serwetek frywolitkowych, a moim pomysłem było odpowiednie umiejscowienie koralika. Do dziś skończyłam tylko jedną kolię - naszyjnik... w kolorze ecru. Wszystkie inne zaczęte robótki są próbkami - nici, zestawień, wzorów.
Oczywiście -  w międzyczasie -  zdążyłam zastąpić zwykłą igłę na  tę prawdziwą do frywolitki - numer 7(0,7 mm), mam też igłę do koralików o grubości 0,3 mm, którą wczoraj zaczęłam supłać kordonek chusteczkowy (czyli najcieńszy). Nie omieszkałam dokupić sobie kolejnego kilograma koralików i innych elementów potrzebnych do stworzenia biżuterii, bo moje dwie koleżanki zawinszowały sobie na urodziny komplety frywolne. I tym sposobem mam  następne "skarby " w kolejnym koszu - skrzyni ...

Bo mam już - największy kosz z asortymentem do pisania ikon, ciut mniejszy kosz z farbami i pędzlami do malowania akwarelą... SROKA!
Żeby było ciekawiej natknęłam się na sutasz w necie no i już mam pomysł na pierwszy wisior - i MUSIAŁAM zamówić sznurek, skoro mam koraliki i igłę do nich to powinnam sobie z haflem sutasz poradzić ... prawda? :D:D:D
Sznurki dolecą w poniedziałek, bo w piątek wyleciały ze sklepu priorytetem.
W międzyczasie wróciłam do akwareli, bo dzień coraz dłuższy to i malować mogę... i tak - akwarela schnie - ja plączę - odkładam, maluję - zaś plączę a wieczorem, w łóżku zasnąć nie mogę bo układam sobie w głowie jak ja ten wisiorek sutaszowy w praktyce wydziergam ... bo jakoś powinno to być spasowane i elegancko wykonane, a ja mam tylko dwie dłonie i jedno oko (bo drugie nie chce pracować) no i z tą precyzją może być gorzej, więc wymyślam jak sobie ułatwić pracę .... Pierwszy wisior sprezentuję Stokrocie - z wdzięczności i z radością .

I tyle na powitanie

Pozdrawiam serdecznie Gości